środa, 18 kwietnia 2012




rzygam całym pierdolonym światem. ja wychodzę, dzięki za wszystko. wolę już żyć w swojej chorej rzeczywistości. Na przestrzeni, gdzie jestem tylko ja, nigdy nikogo nie było, i nigdy już nie będzie. Gdzie miłość jest platoniczna,absolutna i nie ma jakiejkolwiek możliwości ,żeby stała się realna. Chciałam zmienić wszystko w sobie na coś lepszego, rzucić nałogi,ale no kurwa. To nawet nie miało sensu,nawet nie miałam dla kogo to zrobić. A jeśli już myślałam,że żyję dla kogoś, to byłam nieogarnięta, z resztą, zawsze będę. To głupie, ale chciałabym wrócić do rzeczy ,które mnie wyniszczały,ale jakoś na mnie działały. Nie opłaca się żyć dla kogoś, bo po jakimś tam czasie ta osoba wbije Ci nóż w plecy,złamie serce, doprowadzi do stanu,o jakim się nie śniło. destrukcja totalna. Koszmare wieczory w domu, nieustanny krzyk. Uczyć mi się nie chce,śmieszy mnie to,że kiedyś zależało mi na dobrych stopniach. Wkurwia mnie każda nauczycielka, każda mówi to samo- spadłaś na dno. Nie ,wcale nie. Każdy ma gorsze dni, miesiące a nawet lata, trudno. I w końcu poznałam smak nowego,nieznanego dotychczas świata. Ale czy serio poznałam? może to jakieś niewielkie doświadczenie, które już dobiegło końca? Nie. Czuję się jakaś taka hmmm....inna. Nie dam się już stłamsić. nie ma możliwości.
  

6 komentarzy:

  1. mi też w szkole idzie coraz gorzej, co więcej - mam kompletny 'zwis' na moje stopnie.
    'spadłaś na dno' - mówią to, bo nie zagłębiają się w Twoje życie, nie potrafią zrozumieć, że uczniom może bardziej zależeć na czymś innym, niż chore piątki z nimieckiego czy wypracowanie na historię.
    a czy ten smak, ten nowy świat, podoba Ci się?

    OdpowiedzUsuń
  2. nauczyciele myślą, że to wszystko było kiedyś, było wielkim, szczeniackim i gówniarskim błędem, że nie powinno to wszystko mieć miejsca i próbują to wybić z głowy uczniom (tak sądzę). ale czy nie będzie przypadkiem tak, że bez takich głupich wyskoków w bok nie nauczymy się wielu rzeczy, które potem będą miały mniejsze lub większe znaczenie? tego nie zrozumieją raczej.
    czyli przeżywasz teraz jakiś gorszy czas? próbuję Cię zrozumieć, bo właśnie z czegoś takiego - mam nadzieję - wychodzę.

    OdpowiedzUsuń
  3. wiesz, pewnie nie stawiam się w 100% na Twoim miejscu..
    ja bym Mu NIE POZWOLIŁA wrócić lub pogadała z nim o tym, po jego odejściu/powrocie. ja rozumiem, jest to ciężkie. nie, z Tobą raczej nie jest nie tak, to On jest nie w porządku wykorzystując Twoją słabość do Niego ciągłym odchodzeniem i wracaniem, jak gdyby nigdy nic. tak, wiem, do tego zakazu powrotu potrzeba nerwów i sił, ale wierzę w Ciebie. :3

    u mnie, mimo wielkiego zagmatwania, jest całkiem okej. zaczynam wychodzić z mojego dłuuuugiego, 'złego czasu'. powoli, ale wychodzę, tak mi się w każdym razie zdaje. ale razem z tym pojawiają się kolejne nowe problemy, które spokoju mi nie dają i.. nie no, dziwny stan, po prostu.

    OdpowiedzUsuń
  4. no ale pomyśl - jest całym światem, a czy Ty lubisz ten świat, szanujesz go, jesteś wdzięczna, że jest taki, a nie inny? bo z tego, co widzę, to chyba nie.. ja bym próbowała to odrzucić, TAK WIEM, nie jest to łatwe, ale życie już mnie trochę nauczyło i widzę, że jest mi o wiele lepiej bez tego, którego uważałam za 'wszystko i jeszcze więcej'. a mimo, że był wszystkim, wiedziałam, że to WSZYSTKO nie jest takie, jakie bym chciała, by było.
    naprawdę, spróbuj.. myślę, że będzie to najlepsze rozwiązanie.
    dzięki, Ty też się trzymaj, trzymaj jak najlepiej. ;3

    OdpowiedzUsuń
  5. jakie to dziwne, nie? jeżeli chcesz być (rzekomo) szczęśliwa, musisz ciągle tkwić tak właściwie w nieszczęściu. bo On jest tym szczęściem, które zarazem jest wszystkim, co najgorsze, bo z tego, co widzę, to gdybyś go nigdy nie poznała, może byłoby Ci lepiej. ironia losu.
    a wierzysz w boga?

    OdpowiedzUsuń
  6. a, tak, pamiętam, jak czytałam chyba. nie, nie obrażasz, też jestem niewierząca.
    a pytam, bo byłam strasznie ciekawa, czy Ty także w niego zwątpiłaś (no bo czy bóg pozwoliłby na doświadczenie tylu złych rzeczy?).

    OdpowiedzUsuń